Aktualności


Kolejne prace porządkowe w czynie społecznym w pałacu w Swobnicy w dniach 13-14 września 2014 r.


Stowarzyszenie Gesellschaft Schloss Wildenbruch | Swobnica e.V. oraz gmina Banie zaprasza wszystkich miłośników zabytków, pasjonatów historii i wszelkie osoby, które chciałyby się przyczynić do zachowania pomników historii dla przyszłych pokoleń do udziału w kolejnych pracach porządkowych, które odbędą się w dniach 13-14 września 2014 r. w pałacu w Swobnicy.
Szczegółowe informacje na temat harmonogramu prac, warunków uczestnictwa oraz zakresu prac znajdziecie państwo na stronie partnera projektu Fundacji Ochrony Zabytków Monumenta Pomeraniae

Przedstawiam Państwu w formie dziennika historię najnowszą komturii - zamku joannitów w Swobnicy. Moim celem jest uratowanie tego obiektu za wszelką cenę, dopóki jeszcze jest co ratować. Wciąż stoi jeszcze barokowy korpus główny potężnego zamku wraz z zachowanym wyposażeniem wnętrz, skrzydło południowe (raczej nie przetrwa najbliższej zimy), oraz gotycka wieża pamiętająca czasy rycerzy zakonnych. To ewenement w skali Pomorza Zachodniego a nawet w skali całego regionu. Niestety obecny właściciel (o tej „interesującej” osobie przeczytać można w dalszej części) nie chce lub naprawdę nie zdaje sobie z tego faktu sprawy. Co więcej niektóre urzędy państwowe, takie jak np. Prokuratura Rejonowa w Gryfinie swoimi działaniami a raczej ich całkowitym brakiem w sposób pośredni przyczyniają się do dalszego upadku byłej komturii. Ale o tym poniżej… 

listopad 2013
Całkowicie uprzątnięty został teren zawalonego skrzydła północnego. Teraz pałac prezentuje się jeszcze wspanialej!

19 października 2013
W ten piękny i słoneczny dzień do Swobnicy zjechało około 150 osób. Wszyscy chcieli zobaczyć świeżo odremontowaną wieżę swobnickiego pałacozamku. A trzeba przyznać, że wrażenie jest jednak bardzo pozytywne, a inwestycja była trafiona. Wśród licznych gości była też spora grupa z Niemiec – około 40 osób ze Schwedt, Angermünde, ze stowarzyszenia Gesellschaft Schloss Wildenbruch, a także indywidualni turyści i mieszkańcy Brandenburgii. Przemowy z okazji otwarcia wieży wygłosiła pani wójt, właściwie główny bohater wydarzenia, zachodniopomorski konserwator zabytków, pani Ewa Stanecka i prezes naszego stowarzyszenia Gesellschaft Schloss wildenbruch / Swobnica e.V., pan Dr. Guido Hinterkeuser. Potem w pałacowych wnętrzach odbył się krótki koncert muzyki poważnej, a po sali balowej cały czas przechadzała się zamkowa biała dama. Trzeba przyznać, że całokształt imprezy (widok różnych firanek i zdobień w oknach pozbawionych ram i szyb robi niesamowicie pozytywnie-absurdalne wrażenie) był niezwykle udany i chyba wszystkim uczestnikom udzieliła się pozytywna atmosfera. Oby więcej takich niespodzianek w przyszłości. Teraz czas na ruch ze strony niemieckiej i jakąś słuszną dotację.
Na stronie internetowej gminy Banie zobaczyć można kilkadziesiąt zdjęć z tej fantastycznej imprezy.

Lato 2013
Prace na wieży idą pełną parą. Ubytki w murach zewnętrznych są już uzupełnione, korona murów wymurowana na nowo, a schody rozebrane. No cóż, niestety, zamiast jakichś delikatnych, nowoczesnych schodów, na miejscu starych pojawił się na razie pseudogotycki mur naśladujący dawny przebieg muru kurtynowego. Za nim mają się schować nowe, masywne schody na wieżę. Zdania na temat estetyki tej realizacji są mocno podzielone, ale ogólnie efekt prac jest zadowalający i trzeba się cieszyć, że pałac z każdym miesiącem pięknieje.
Pieski wzorowo pilnują terenu, pan Piotr codziennie dogląda pałacu, a pani wójt cały czas działa i organizuje pieniądze. Gdyby każdy zabytek w Polsce miał tyle szczęścia, to ten kraj wyglądałby zupełnie inaczej.

Kwiecień 2013
Zaangażowanie pani Wójt przynosi kolejne wymierne efekty. Marszałek dołożył do ministerialnej dotacji kolejne 135.000 PLN i tym samym projekt remontu wieży będzie mógł w pełni zostać zrealizowany.

Styczeń 2013
Ministerstwo Kultury przyznało kolejną dotację na remont pałacu. Tym razem 400.000 PLN na wieżę!!!

Grudzień 2012
Gmina Banie złożyła kolejny wniosek do Ministerstwa o dofinansowanie prac – tym razem na remont gotyckiej wieży, której stan okazał się gorszy niż można było podejrzewać. Mamy nadzieje, że tym razem tez się uda i ze już pod koniec najbliższego sezonu pierwsi turyści będą mogli po kilkudziesięciu latach znowu zawitać w zamkowej wieży.
Trwają też intensywne prace po stronie niemieckiego stowarzyszenia, aby jeszcze w roku 2013 przystąpić do kompleksowego remontu skrzydła bocznego, którego stan techniczny jest tak katastrofalny, że jedna z firm poproszona o przygotowanie oferty na wykonanie prac projektowych, odmówiła wysłania tam swoich pracowników – z powodu zagrożenia zawaleniem!

listopad 2012
Zakończyły się prace remontowe na dachu głównego skrzydła. Wygląda to wszystko nienajgorzej, aczkolwiek pomimo dofinansowania z Ministerstwa i dodatkowego wsparcia udzielonego przez sejmik województwa, pieniędzy nie wystarczyło na kompleksowy remont dachu. Nie udało się miedzy innymi wyremontować korony murów, a co za tym idzie, nowy dach w wielu miejscach wspiera się tylko na prowizorycznych stemplach, a czasami prawie wisi w powietrzu. Zniszczeniu uległy też fragmenty sztukaterii na drugim piętrze, gdyż na ich zabezpieczeni również nie wystarczyło srodkόw.
Stowarzyszenie Gesellschaft Schloss Wildenbruch / Swobnica e.V. wsparło prace remontowe niewielką kwotą, która przeznaczona została na załatanie dziury w dachu skrzydła bocznego i zabezpieczenie okien parteru skrzydła głównego.
Niemniej jest super, że się w ogóle udało! W galerii umieściłem aktualne zdjęcia pałacu z nowym dachem. Tym samym obiekt został uratowany przed dalszą degradacją i teraz w spokoju można myśleć o dalszych działaniach!

20.02.2012 Są pieniądze na pałac!!!
Wczoraj wieczorem na stronie Ministerstwa Kultury odkryłem informację, że gmina Banie dostanie 610.000 PLN na remont dachu! Ta fantastyczna wiadomość przyprawia mnie o zawrót głowy! Po tylu latach degradacji chyba wreszcie się uda.
Nie jest to bynajmniej kwota, która wystarczy na przeprowadzanie całościowych prac na dachu. Mam kosztorys na takie prace z 2008 roku i już wtedy było to grubo ponad 800.000 PLN. Niemniej damy radę! Jeśli ktoś chciałby się dorzucić, to niech dzwoni prosto do gminy Banie. Na pewno się nie obrażą.

14.11.2011 Pałac w Swobnicy znowu należy do gminy Banie!!!
Po 19 latach upadku i dewastacji gmina Banie przejęła w tym historycznym dniu pałac z rąk Leenderta!Starania obu stowarzyszeń i zaangażowanych miłośników pałacu spełzłyby na niczym, gdyby nie upór i wytrwałość pani Wójt gminy Banie, ktόra w ciągu wielomiesięcznych negocjacji przekonała Leednerta do oddania obiektu. W chwili obecnej trwają intensywne prace nad złożeniem wniosku do Ministerstwa Kultury o dotacje na prace ratunkowe na dachu.

sierpien 2011
Wiosną firma Gotyk ze Szczecina zakończyła zdejmowanie sztukaterii w głównym skrzydle pałacu. Faktycznie trochę tego ubyło, np. po kominku w sali balowej nie ma już śladu. Kosztami tychże prac obciążony został Leendert, który podobno nie ma pieniędzy, żeby zapłacić rachunek, a to oznacza, że grozi mu po raz pierwszy od wielu lat wywłaszczenie. Jak podają lokalne media, pani wójt wciąż prowadzi pertraktacje z właścicielem i jest dobrej myśli, że już niedługo gminie uda się przejąć obiekt. Byłby to prawdziwy cud, a zarazem ostatnia szansa dla pałacu, gdyż jego stan techniczny jest coraz bardziej dramatyczny. Szkoda tylko, że konserwator zabytków potrzebował 20 lat, żeby podjąć decyzję o pracach zastępczych i że nie wystarczyło pieniędzy np. na zabezpieczenie obiektu przed kradzieżą i wandalizmem. No cóż, pozostawiam to bez komentarza.
Tymczasem stan pałacu wygląda następująco:
Deski stropowe drugiego piętra są jeszcze bardziej przegniłe niż w zeszłym roku, pojawiają się akty wandalizmu. Nie ma już poręczy i tralek z głównej klatki schodowej, gdyż wszystkie zostały wyniesione i chyba unicestwione. „Anonimowym” miłośnikom zabytku udało się jednak w porę zabezpieczyć dwa ozdobne słupy głównych schodów, tak więc będzie można w przyszłości wszystko zrekonstruować. Schody na dach zostały rozebrane. W pomieszczeniach drugiego piętra leżą jakieś deski i ktoś się dobiera do listew przypodłogowych – po co to komu potrzebne, trudno mi zrozumieć. Dziury w dachu coraz większe, koncόwki belek stropowych strasznie przegniłe, cegieł przed pałacem z zawalonego skrzydła systematycznie i powoli ubywa, a wyrwa w środku osi głównej fasady również powiększa się co sezon. Pozostałości drewnianego portalu wejściowego zniknęły już w zeszłym roku.

początek lutego 2011
Po wielu latach w końcu z pałacem w Swobnicy coś się stanie! Zapadła już decyzja, że w lutym zdjęta ma zostać część dekoracji sztukatorskich, a kosztami tymi obciążony zostanie Leendert. Nareszcie! Szkoda, że tak późno, bo można było to zacząć już wcześniej ale lepiej późno niż wcale. Nie jest to bynajmniej przełom, bo może skończyć się tak, że pałac i tak się zawali, a stiuki na zawsze pozostaną gdzieś w jakimś magazynie. Ale biorąc pod uwagę ostatnie 18 lat, to największy sukces! Miejmy nadzieję, że właściciel dostanie ze zgryzoty, że tym razem mu się nie udało wszystkich wykiwać, przynajmniej wylewu.

grudzień 2010
Pomimo podjecia uchwały o odkupieniu zamku przez gminę, nic się nie zmieniło i pewnie się nie zmieni. Okazało się, że Leendert po raz kolejny kłamał i wcale nie zamierzał oddać zamku. Podejrzewam, że miał to być kolejny chwyt piarowski i że nie przyszlo mu do głowy, że gmina naprawdę będzie chciała od niego wziąć ten zrujnowany zabytek. Wtedy mόgłby powiedzieć, że on chciał dobrze, a polska strona nie zareagowała na czas. A tu taka niespodzianka! No i musiał się ujawnić i przynać do tego, że jest krętaczem. W Polsce miłośnicy zamku od początku byli sceptyczni i nie wierzyli w szczerość jego działań. Teraz nie tylko się to potwierdziło, ale również strona niemiecka w końcu chyba dostrzegła z kim ma naprawdę do czynienia i że żaden z ludzi Leenderta ani on sam nie mają krzty honoru.

5 listopada 2010
W tym pamiętnym dniu gmina Banie podjęła uchwałę o odkupieniu zamku w Swobnicy za cenę 1000 PLN od obecnego właściciela. Warunki te wynegocjowała Pani Wόjt z Kunickim, a pomogli w tym zaprzyjaźnieni miłośnicy zamku z Niemiec.

9 lipca 2010
Fryderyk Mudzo, jeden z członków Stowarzyszenia zorganizował tego dnia jednodniowe warsztaty artystyczne na terenie pałacu. Było w sumie pięcioro studentów i studentek z Poznania, którzy przez pół dnia malowali pałac i jego otoczenie. Wieczorem świeżo powstałe dzieła zostały zaprezentowane publiczności w ramach imprezy zorganizowanej przez gminę Banie z okazji oddania do użytku świeżo wyremontowanego Domu Kultury w Baniach. Tak więc efekt informacyjny został w pełni osiągnięty, tym bardziej, że imprezę odwiedziło też paru lokalnych polityków.

Korzystając z okazji postanowiłem tego dnia pojawić się również w Swobnicy i zorganizować małą akcję informacyjną skierowaną do lokalnej społeczności. I po raz kolejny Swobnica mnie oczarowała. Tym razem jednak byli to jej mieszkańcy i ich nastawienie do sprawy. Gdyby nie to, że o 15 musiałem odjeżdżać, to zostałbym tam do wieczora i spędził czas na rozmowach z byłymi pracownikami PGR-u i mieszkańcami pałacu oraz na pałaszowaniu ciasta w miejscowej szkole. Udało mi się porozmawiać z księżmi z parafii, ze wszystkimi paniami sklepowymi, z pracownikami szkoły i z różnymi mieszkańcami wsi. Rozdałem mnóstwo ulotek, część z nich wyłożyłem w sklepach, a część w kościele. Generalnie wszyscy maja nadzieję, że w końcu zamek uda się uratować i trzymają kciuki za powodzenie całej akcji. Swobnica wydaje się być na mapie województwa zachodniopomorskiego jakimś niesamowitym wyjątkiem, nie tylko ze względu na pałac ale również ze względu na swoich mieszkańców i ich wzorową postawę.

11 czerwca 2010
W Swobnicy odbył się zjazd byłych mieszkańców tej wsi. Na spotkanie przybył też jeden z członków Stowarzyszenia Zamek Swobnica i przedstawił pokrótce dotychczasowe działania. Byli mieszkańcy Swobnicy byli bardzo pozytywnie zaskoczeni, że w końcu ktoś zajął się sprawą zamku.

grudzień 2009 – luty 2010
W ostatnich trzech miesiącach wokόł zamku dużo się dzieje, ale wbrew naszym pierwszym nadziejom, nie są to działania pozytywne. Poniższy opis sytuacji to moja własna interpretacja informacji, ktόre udało mi się zdobyć oficjalnie lub nieoficjalnie, a czasami nawet nielegalnie. :) Nie wiem, czy wszystko jest do końca zgodne z prawdą, wiec jeśli ktoś jest lepiej poinformowany to zapraszam.

W grudniu do prezesa Stowarzyszenia Zamek Swobnica zgłasza się ktoś z Gazety Wyborczej, a do mnie Pani z TVN. Chcą przeprowadzić wywiad tudzież zrobić reportaż na temat zamku i stowarzyszenia. Niestety na dobrych chęciach się kończy i nic z tego nie wychodzi. Dlaczego? Tego w sumie nie wiem do dziś.

W międzyczasie chodzą też słuchy, że konserwator zabytków zamierza tym razem naprawdę podjąć konkretne działania prowadzące do zabezpieczenia zamku (są na to odpowiednie przepisy). Jest koniec lutego a działań ani widu ani słychu. Dlaczego? Powodόw pewnie jest dużo, ale na pewno jak zawsze brakuje pieniędzy. Zresztą nawet gdyby były inne powody, to zawsze tak można powiedzieć i łeb sprawie zostaje ucięty.

Dlatego też Pan Marian nie próżnuje i wciąż monituje, spotyka się i prόbuje cos zdziałać. W styczniu udaje mu się nawet spotkać z wojewodą zachodniopomorskim! Może on mogłby jakoś wesprzeć finansowo albo pomόc w inny sposόb? Próżna nadzieja! Wojewody zamek nie interesuje (pewnie nie ma pieniędzy! Skad ja to wiem?) i jak się zawali, to trudno. To nie jego interes. W sumie racja. Są przecież ważniejsze sprawy. Trzeba budować boiska, asfaltować drogi, wycinać przydrożne aleje, żeby pijani kierwocy sie na nich nie zabijali itp. Kogo interesuje zrujnowany, poniemiecki zamek? Do tego na takim odludziu? Ile ładnych nowych domów z dużą iloscią wieżyczek i ładnym betonowym płotkiem z hipermarketu można by zbudować z tych zamkowych cegieł? Przyjeżdzali by turysci, patrzyli na ładne nowe domki i kiwali głowami z podziwem dla gospodarności włodarzy. Przecież nikt nie przyjedzie oglądać rozpadającego się, brzydkiego zamczyska (żeby chociaż rodowόd mialo piastowski, a nie germanski)

Jak by tego było mało w rozmowach z innymi przedstawicielami władz tudzież osób zajmujących się polityką (nie koniecznie na tak wysokim szczeblu) daje się wyczuć jeszcze inny ton. A mianowicie: jak się w końcu zamek zawali, to przynajmniej zniknie problem i będzie święty spokój, a ci poprańcy ze Stowarzyszenia w końcu przestaną marudzić. Wygląda na to, że Wόjt gminy Banie to jedyna osoba-polityk, której zamek się podoba i leży na sercu.

W tym samym czasie ogłoszenia o sprzedaży zamku są już praktycznie wszędzie. Podobno są też osoby zainteresowane jego kupnem. Ale wygląda na to, że na zainteresowaniach się kończy, bo jak do tej pory zamek właściciela nie zmienił. Cena też się utrzymuje na wciąż absurdalnym, złodziejskim poziomie. Ciekawe, czy potencjalni kupcy (a muszą to być ludzie kochający zabytki, bo żaden „normalny” inwestor nigdy tego zamku w stanie katastrofy budowlanej nie kupi) rezygnują z zakupu po spotkaniu z Panem Kunickim stwierdzając że z taką osobą interesów robić nie będą (bo to on jest tutaj partnerem do rozmów), czy już na wcześniejszym etapie? Jeśli ktoś ma żyłkę detektywistyczną, to proponuję mu zadzwonić do jednego z pośredników, przedstawić się jako potencjalny kupiec i poprosić o pierwsze dokumenty na temat zamku. Nie będzie tego ani dużo, a to co będzie to żenada.

I tak oto przestawia się sytuacja zamku w Swobnicy na koniec lutego 2010 roku.

17 listopada 2009
Prezes Stowarzyszenia, Pan Marian Ankiewicz dysponujący w międzyczasie obszerną dokumentacją dotyczącą machlojek Leenderta, wysyła kolejny list do holenderskiego miłośnika zabytków, w którym z grubsza zarysowuje ostatnie 17 lat jego działalności. Poza tym ujawniony zostaje fakt, że w roku 1997 w momencie przepisywania zamku na kolejną spółkę-córkę Leenderta, firmę C.P., zamek wraz z otoczeniem został przez niego wyceniony na…o zgrozo…4 tyś euro! Co na to polski Urząd Skarbowy?! Chyba będzie trzeba złożyć zapytanie.

2 listopada 2009
W odpowiedzi na list sprzed dwóch tygodni, Pan Roos przesyła nam pismo, w którym z przykrością konstatuje, że ton poprzedniego listu Stowarzyszenia graniczy z bezczelnością i że Pan Leendert przez wszystkie lata bardzo starał się o uratowanie zamku, ale mu nie wyszło (doprawdy aż zła w oku się kręci, jak się pomyśli o tej miłości, którą Leendert i Co. obdarzali i wciąż obdarzają swój ukochany zamek). W związku z naszym brakiem ogłady Pan Leendert nie jest zainteresowany sprzedażą zamku naszemu s kromnemu Stowarzyszeniu.

26 października 2009
Stowarzyszenie Zamek Swobnica zostaje oficjalnie zarejestrowane i staje się ciałem faktycznym!

18 października 2009
W imieniu Stowarzyszenia wysłany zostaje kolejny list do Leenderta. Tym razem treść jest zdecydowanie obszerniejsza i w dosyć szorstki ale obiektywny sposób przedstawia możliwości, a raczej ich brak, znalezienia kupca na zamek przez Pana Leenderta. W liście zwracamy również uwagę na koszty remontu zamku, kwestie prawne i tym podobne sprawy. Składamy Panu Leendertowi również propozycję odkupienia zamku za 100.000 zł, co w rzeczy samej nie jest kwotą zbyt wysoką, ale biorąc pod uwagę działania tego Pana i tak bardzo wspaniałomyślną.

połowa września 2009
Prezes Stowarzyszenia Zamek Swobnica wystosowuje list do Pana Leenderta z zapytaniem o chęć współpracy na rzecz uratowania zamku. O dziwo już po paru dniach przychodzi pierwszy list, sygnowany przez współpracownika Leenderta, Pana Roos z prośbą o uszczegółowienie oferty.

11 września 2009
W wyniku działań Stowarzyszenia do zamku w Swobnicy zawitała szczecińska telewizja i nakręciła krόtki reportaż o naszej ukochanej budowli. Jeśli chcesz go zobaczyć kliknij tu:
TVP Szczecin

Koniec sierpnia 2009
W imieniu nowo powstałego Stowarzyszenia do Pana Leenderta oraz wszystkich jego firm wysłane zostają listy z propozycją współpracy mającą na celu uratowanie zamku. Taka propozycja została już złożona trzy lata temu Panu Kunickiemu z firmy Agro-Bor Louisa, ktόry jednak nie był wtedy niczym zainteresowany. Być może teraz będzie inaczej, ale jest to raczej mało prawdopodobne.
Podobne listy wędrują również do lokalnych instytucji i politykόw mogących pomόc jeszcze uratować ten piękny obiekt.
Na razie czekamy na reakcję.

8 sierpnia 2009
W Chwarszczanach na terenie byłej komturii templariuszy powstaje stowarzyszenie Zamek Swobnica. W nasze szeregi wstępuje również Wójt gminy Banie Pani Teresa Sadowska. Więcej o stowarzyszeniu przeczytać można w artykule z Gazety Chojeńskiej z 13 sierpnia tego roku oraz na tej stronie pod linkiem stowarzyszenie.

Tymczasem zamek w Swobnicy nadal jest na sprzedaż. Od jakiegoś czasu, w przypływie olśnienia, właściciel zlecił poszukiwanie inwestora fachowej firmie zajmującej się handlem zabytkowymi nieruchomościami. Najwidoczniej ogłoszenie w pierwszej lepszej internetowej bazie danych, to jednak nie jest dobry sposób na sprzedaż takiego obiektu. Ale nawet na zrozumienie tak oczywistego faktu właściciel potrzebował miesięcy.

Z dobrze poinformowanych źródeł wiemy, że zainteresowanie zamkiem jest równe zeru i wszyscy pukają się w czoło, kiedy słyszą cenę miliona złotych za ruinę. Niemniej właściciel jak na razie jeszcze nie pojął tej zależności. Co więcej lokalne firmy otrzymały od niego zapytanie o koszty postawienia solidnego ogrodzenia wokół terenu zamku. Byłby to wydatek przekraczający sumę 100 tyś złotych. Pieniądze te można by przeznaczyć na wycięcie drzew rozsadzających mury zamku, podparcie ściany z zawalonego skrzydła i załatanie paru dziur. Ale łatwiej będzie postawić płot, tak żeby miłośnicy zabytkόw oraz coraz liczniej odwiedzający Swobnicę turyści nie mogli na bieżąco obserwować postępującej degradacji zamku.

Czerwiec/lipiec 2009
W końcu miłośnicy zabytków nie wytrzymują i rozpoczynają powolną akcje, mającą na celu uratowanie zamku. Na początek złożone zostają doniesienia na właściciela zamku do nieszczęsnej prokuratury rejonowej w Gryfinie. Tym razem jednak już po niecałych dwόch miesiącach dostajemy odpowiedź o wszczęciu dochodzenia! Ale czy za dochodzeniem pojawią się kolejne kroki i sprawa wyląduje w końcu w sądzie, to już inna historia, o której na bieżąco będę informował.
Równolegle do akcji składnia donosów, o której pisze między innymi Gazeta Gryfińska w wydaniu z 1 lipca i Kurier Szczeciński z 8 lipca, trwają przygotowania do założenia stowarzyszenia Zamek Swobnica. Całe przedsięwzięcie koordynuje Pan Marian Ankiewicz, dobrze znany, lokalny historyk z Gryfina. Okazuje się, że zamek w Swobnicy ma jednak wielu przyjaciół i w ciągu paru tygodni udaję się znaleźć ponad 25 osόb chcących złączyć swoje siły w walce o uratowanie zamku.

Początek 2009
Z biegiem czasu z rumowiska, które pozostało po najstarszym skrzydle zamku, znikają wszelkie elementy drewniane (chyba poszły na opał), a i cegły zaczyna ubywać. Przed zamkiem pojawia się również tajemniczy pomarańczowy kontener oraz sławne europalety, na których stara zamkowa cegła czeka na wywiezienie. A może właściciel zamku w trosce o swój majątek postanowił jednak zabezpieczyć ruiny? Najlepiej będzie, jeśli sam tam pojedziesz i się przekonasz. Może warto wziąć jedna cegłę na pamiątkę, pόki jest jeszcze co zabierać. Chodzą słuchy, że na terenie zamku słychać czasami odgłosy jakichś prac, ale poza zmniejszająca się ilością cegieł, nie widać żadnych innych rezultatów. Wręcz przeciwnie, porastająca koronę muru roślinność, coraz bardziej się rozrasta i pewnie wkrótce zawali się również pozostała część najstarszego skrzydła zamku.

Od tego miejsca układ strony jest taki jak kiedyś. Jeśli będę miał więcej czasu, to postaram się zaktualizować również tą część. Jeśli ktoś jest zainteresowany to zapraszam do dalszej lektury. Niemniej najważniejsze dla zamku jest to, co dzieje się tu i teraz.

Jesień  2007…

Razem z moją ówczesną  dziewczyną a obecną wspaniałą żoną po raz pierwszy zajeżdżamy do zamku w Swobnicy. Budowla ta robi na mnie niesamowite wrażenie. O tym, że w Swobnicy stoi duży zamek wiem już od wielu lat z lektury „Spotkań z Zabytkami”. Ale dopiero teraz udaje mi się tam dotrzeć. W tym czasie stoi jeszcze skrzydło północne zamku, które już wkrotce przestanie istnieć. Nikt zamku nie pilnuje, można spokojnie przechadzać się po barokowych salach parteru i pierwszego piętra, oglądać rozbite przez poszukiwaczy skarbów kominki, resztki malowideł, kafli podłogowych i inne rarytasy o nieocenionej wartości. Stropy parteru i pierwszego piętra lekko się uginają, ale robią wrażenie w miarę zdrowych. Jedna ze ścian zamku ma spore pęknięcia, ale również one wydają się na pierwszy rzut oka nie takie straszne. Po długim pobycie odjeżdżamy zasmuceni faktem, że taki obiekt niszczeje w kraju, który rzekomo szczyci się swoją historią, kulturą i tradycją ochrony zabytków.  

Po raz pierwszy w moim życiu widok zamku i jego opłakany stan nie dają mi spokoju. A widziałem już sporo i to w wielu zakamarkach naszego pięknego kraju. Od 10 roku życia co roku razem z moim tatą, rodziną lub na własną rękę objeżdżałem dwory i pałace Polski. Po niektórych nie został nawet kamień na kamieniu, inne były zawalone, pozbawione ozdób, niektórym się udało i znalazły nowego, dobrego właściciela. Ale tak potężnego zamku z kompletnie zachowanym wyposażeniem wnętrz nigdzie poza Dolnym Śląskiem nie spotkałem. I tak  zaczyna się przygoda z zamkiem w Swobnicy. Ale zacznijmy od początku, od momentu, kiedy w Polsce zmieniał się system i kiedy w historii zamku rozpoczął się jego najtragiczniejszy okres, którego być może nie przetrwa, jeżeli prędko nie nadejdzie pomoc.

1989/1990

W tych latach zamkiem interesują się różne osoby. Od samego początku ta wspaniała budowla nie ma szczęścia do właścicieli. Miejscowy PGR wydzierżawia obiekt firmie „Complex Import-Export” Sp. z o.o. Już sama umowa była zupełnym bublem prawnym i w związku z tym nie weszła w życie. Nowy właściciel zdążył jeszcze zorganizować na miejscu piknik, polatać po okolicy helikopterem i ślad po nim zaginął. Była jeszcze w roku 1990 bogata Polka, która z zamku jednak się rozmyśliła, kiedy dowiedziała się o tym, że PGR zawarł już porozumienie ze spółką „Complex Import-Export” za jej plecami. 

1992

To przełomowy rok w dziejach zamku. Rok, w którym pojawił się nowy właściciel.

15 września 1992 zamek nabył  od gminy obywatel belgijski Johann van Leendert. Pierwotna cena wywoławcza 7,65 miliarda starych złotych spadła do zaledwie 500 mln (czyli 50.000 obecnych PLN). Podobnie jak poprzedni nabywca Johann van Leendert obiecał urządzić w pałacu hotel, restaurację, zbudować pola golfowe itp. I jak często w takim przypadku znowu nic się nie wydarzyło.  

Lata 90-te

Johann van Leendert nie prożnuje. Zaklada w Polsce firmę Agro-Bor Louisa z siedzibą w Kostrzynie, która staje się nowym właścicielem zamku. Jak nietrudno się domyślić dla zamku fakt ten pozostaje bez znaczenia. Johann van Leendert oraz jego rodzina są głównymi udziałowcami firmy. Ze stworzenia obiecanych przy zakupie zamku pięćdziesięciu miejsc pracy, udało się stworzyć zaledwie 6  - dla 3 dozorców, 2 kierowców i szefa spółki. Pieniędzy na zamek nie było i nie ma, bo interes kręci się słabo. Spółka przynosi rzekomo nawet straty (choć to trochę dziwne, bo istnieje do dziś).

Czasami tematem interesuje się prasa. Spory artykuł autorstwa pana Mirosława Kwiatkowskiego ukazuje się w Kurierze Szczecińskim już w czerwcu 1996 roku. Jak pisze autor, tego samego roku wygasnąć miała umowa, w której Johann van Leendert zobowiązał się do wyremontowania zamku. Zdrowa logika podpowiada, że gmina Banie powinna w przypadku niewywiązania się Belga (nazywanego w międzyczasie potocznie Holendrem) z zapisów umowy dążyć do jej unieważnienia. Niestety, takie rozumowanie wykracza daleko poza horyzonty myślowe ówczesnych włodarzy gminy i nie podejmują oni żadnych działań w celu wyegzekwowania przysługujących im praw. W następnym roku Pan Mirosław pisze kolejny artykuł, w którym opisuje, jak to przedsiębiorczy Belg (zwany Holendrem) za psie pieniądze dzierżawi setki hektarów i jak to nic nie robi dla ratowania zamku, gdyż… jego działalność nie przynosi spodziewanych dochodów. W tym czasie gmina jeszcze ma szanse odebrać mu zamek za jedyne 1,5 miliarda starych złotych. Ale niestety do końca nie wykorzystuje tej szansy, gdyż nie jest w stanie zdobyć tej „astronomicznej” sumy.

Do końca tej dekady nie dzieje się nic, co mogłoby dobrze wróżyć zamkowi i jego przyszłości. Powoli ale systematycznie pogarsza się stan techniczny budynku. Wojewódzki Konserwator Zabytków podobno nakłada na właściciela kary, ale on ich nie płaci i w dodatku nie ma nikogo, kto by się zajął ich ściąganiem.

Sam van Leendert przyznaje, że nie ma pieniędzy na remont i twierdzi, że szuka nowego nabywcy. W ten sposób zyskuje na czasie, bo nowego nabywcy niestety nie udaje się znaleźć. Dla zamku ten czas, to czas stracony. 

2001

Ta absurdalna sytuacja trwałaby w nieskończoność, gdyby w końcu walki o zamek nie podjął nikomu nie znany były mieszkaniec Swobnicy, Pan Jarosław Borowiec, wówczas student w Poznaniu. Uparcie walczył on z firmą Agro-Bor i apelował do władz. Dzięki temu choć prowizorycznie zabezpieczono wejście do zamku i wycięto drzewa rozsadzające zamkowe mury.1 Co więcej, po nałożonych przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Szczecinie na firmę karach właściciel postanowił się tego obiektu pozbyć. Podobno chciał go nawet oddać za darmo, ale nie znalazł się żaden chętny. Jest to nawet zrozumiałe, gdyż w tym czasie zamek jest już w złym stanie technicznym. Niestety gmina Banie, która już raz nie chciała zająć się sprawą zamku, również nie chce przejąć budowli, pomimo, że to jej największy skarb! No coz, stara gwardia nie miala serca do poniemieckich budowli.

 

2001-2006

Mijają kolejne lata. W sprawie zamku nie dzieje się nic. Temat zostaje zamieciony pod dywan, przyklepany i zapomniany. Zamek powoli ale systematycznie rozpada się. Barokowe stropy uginają się coraz bardziej, skrzydła boczne to już katastrofa, a budynki gospodarcze to tylko ruina. Wszyscy o zamku zapominają. Gmina, która mogłaby czerpać z tej budowli potężne zyski, nie rozumie, że należałoby podjąć jakieś działania. Van Leendert też chyba rozmyśla się ze swoich propozycji a jego rzekome poszukiwania nowego właściciela nie przynoszą żadnego skutku. 
 

2007

I nagle wydarza się cud. A przynajmniej tak mogłoby się na początku wydawać. Po nowych wyborach zastępcą nowego wójta gminy Banie zostaje Pan Grzegorz Dudek. Ten młody i ambitny człowiek zaczyna podejmować działania mające na celu wywłaszczenie właściciela. Najpierw jednak składa razem z lokalnym historykiem z Gryfina, Panem Marianem Anklewiczem, wizytę prezesowi firmy Agro-Bor Louisa, Panu Kunickiemu (o tej interesującej postaci wkrótce również będzie można poczytać na naszych stronach). Panowie ci proponują prezesowi pomoc w uratowaniu zamku. Pan Kunicki niestety nie jest jednak zainteresowany tą kwestią i propozycja pomocy zostaje odrzucona. 

9 października 2007

W Urzędzie gminy Banie odbywa się spotkanie poświecone przyszłości, teraz mocno już zdewastowanego zamku w Swobnicy. W spotkaniu biorą udział wszystkie urzędy i ich przedstawiciele, którzy mogliby jeszcze pomóc uratować zamek. Są to:

Starosta Powiatu Gryfińskiego Wojciech Konarski, Zachodniopomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków Ewa Stanecka, Z-ca Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Ewa Szerniewicz, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Gryfinie Barbara Zurowska, Naczelnik Urzędu Skarbowego w Gryfinie Grzegorz Banaszek, radca prawny Urzędu Skarbowego w Gryfinie Arkadiusz Jedynak, komornik Aneta Witkowska, naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami i nadzoru właścicielskiego Starostwa Powiatowego w Gryfinie Lucyna Zawierucha oraz Wójt gminy Banie Teresa Sadowska i Z-ca Wójta Gminy Banie Grzegorz Dudek. 

Na spotkaniu przedstawiciele urzędów zobowiązują się do podjęcia konkretnych zadan zmierzających m.in. do zlicytowania zamku na poczet niezapłaconych kar i podatków. Właściciel zamku miał bowiem do tej pory w zwyczaju nie uiszczać należnych opłat i ignorował wszelkie nakładane na niego przez Konserwatora Zabytków kary. I rzeczywiście sprawa nabiera rozpędu. Jeszcze na początku 2008 roku Pan Grzegorz Dudek informuje osoby zainteresowane kondycją zamku, że sprawa jest w toku i rozwija się w słusznym kierunku. I w tym momencie Pan Leendert i firma będąca właścicielem zamku, trapieni do tej pory problemami finansowymi i balansujący na krawędzi bankructwa, znajdują pieniądze i regulują zaległe kary i podatki. Tym samym wszczęte przez odpowiednie urzędy postępowanie egzekucyjne zostaje zawieszone, a zamek pozostaje w rękach obecnego właściciela, któremu znowu nic nie można zrobić.

Jeszcze ciekawszy wydaje się inny wątek związany z działaniami przeprowadzonymi przez odpowiednie urzędy po spotkaniu w Baniach. Otóż nadzór budowlany faktycznie kieruje do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Jaka jest reakcja prokuratury przeczytać można w wydaniu Gazety Chojeńskiej z 16 czerwca 2009 roku: „Właściciel przedstawiał nam swoje zamierzenia, zapewniał że przeprowadzi prace – powiedziała nam Mariola Herwart, prokurator rejonowy. Decyzja została wydana na początku 2008 roku. Jej zdaniem właściciel starał się przeprowadzić prace, ale nie mógł dojść do porozumienia z organami odpowiedzialnymi za ich właściwe przeprowadzenie.” Czy gryfińska Pani prokurator, która argumentuje w taki sposób naprawdę powinna zajmować to stanowisko pracy? W tym czasie zamek jest już w bardzo złym stanie i wiedzą o tym wszyscy – poza prokuraturą w Gryfinie. I jak przedstawiciel władz państwowych może powiedzieć, że właściciel nie mógł się dogadać z Konserwatorem i podjąć działania torpedujące słuszne decyzje innego urzędnika? Takich absurdów w historii swobnickiego zamku jest jednak więcej, a prokuratura swoimi działaniami sama prowadzi do utraty wiary w Państwo prawa.

Luty 2008
Jakby tego było mało, w czasie jednej z zimowych wichur, wydarza się to, czego miłośnicy zamku już od dawna się obawiali - zawala się najstarsze i tak już mocno zrujnowane skrzydło zamku. Tymczasem prokuratura właśnie umorzyła dochodzenie przeciwko właścicielowi. I co?... I nie dzieje się nic. Ani Konserwator Zabytków ani nadzór budowlany nie wszczynają żadnych postępowań wyjaśniających, pomimo, że miała miejsce katastrofa budowlana, ktόra zgodnie z naszymi przepisami jest poważnym wykroczeniem. Co więcej urzędnicy nadzoru budowlanego nie odwołują się od zupełnie bezpodstawnej i wręcz śmiesznej decyzji prokuratury o umorzeniu postępowania. Po raz kolejny sprawa zamku umiera, a właściciel nie ponosi żadnych konsekwencji.

Zdjęcia z dni tuż po katastrofie pokazują zawalone skrzydło zamku z wystającymi belkami i kupą starych cegieł. Ale, drogi czytelniku, jeśli chciałbyś pojechać teraz do zamku, nie zastaniesz już takiego widoku.

Jesień 2008
W Internecie pojawiają się ogłoszenia, że obecny właściciel zamku wystawił obiekt na sprzedaż. Trzeba przyznać, że jest on dosyć szczery i przyznaje oficjalnie, że zamek jest w złym stanie technicznym. Niemniej za obiekt będący faktycznie w stanie ruiny budowlanej, szlachetny właściciel domaga się zaledwie miliona złotych. To wciąż ten sam pan, któremu parę miesięcy wcześniej gryfińska Pani prokurator uwierzyła na słowo, że zabezpieczy i odbuduje zamek.

Strona jest wciąż aktualizowana.